w autobusie dotarło do mnie, że w monodramie , w moim work in progress brakuje jeszcze przynajmniej jednego punktu widzenia. zapisuję go tutaj, bo chcę do tego wracać, żeby to "in progress" w końcu stało się idealne.
codziennie
kiedy widzę jak się budzi, kiedy się na mnie złości, kiedy mnie
całuje z tą dziecięcą żarliwością, kiedy mówi do mnie kocham
cię, wiesz, kiedy jemy razem pomidory i ogórki z sałatą, tak jak
przez lata jedliśmy je razem, kiedy widzę jej czerwone od płaczu
oczy każdego wieczora przed kolejnym cyklem mojej chemii, za każdym
razem czuję do ciebie palącą nienawiść. Wypala mnie od środka,
żebym nie musiała czuć tego potwornego strachu, że kiedyś powie
mamo i usłyszy ciszę, bo mnie już nie będzie, a ona jeszcze nie
będzie na to gotowa. I wtedy nienawidzę cię za twój strach, za
twoje tchórzostwo, za niedojrzałość, za egoizm. Za to, że nie
zrozumiałeś, że rakiem nie da zastąpić się miłości, że
chemia, nie ważne w jakiej ilości nie wypełni miejsca po wyrwanym
sercu i nie da się nią zapełnić pustki w oczach tej małej
dziewczynki, która tylko raz zapytała dlaczego tata sobie poszedł
i czy to przez to, że ona się bała, że mamusia umrze i on się
przestraszył i uciekł... i w takich chwilach zastanawiam się jakim
prawem udało ci się wypowiedzieć to, że cię to przerasta, w jaki
sposób mogłeś zaczerpnąć tchu, żeby powiedzieć, że nie dasz
rady, że dajmy sobie czas, że tak będzie lepiej dla niej. Do tej
pory nie rozumiem jak to się stało, że powiedziałeś to i nie
zniknąłeś, bo to nie może być prawda, że są tacy ludzie jak
ty, że pozwalają się kochać, że pozwalają wierzyć, że są i
nagle ich nie ma... czasem marzę, żebyś codziennie rano budził
się z krzykiem tak głośnym jak ten jej przez sen, żebyś czuł,
że twoje ramiona są tak słabe jak ja to odczuwam, kiedy wiem, że
muszę być silna dla siebie, dla niej i przeciw chorobie, żebyś
kiedyś zamienił się w pył kiedy zrozumiesz... ale wtedy czuję,
że tak bardzo cię kocham nawet tym wyrwanym przez ciebie sercem
bijącym kiedyś pod wyciętą teraz już piersią... i tylko ciągle
nie mogę zrozumieć dlaczego to ciągle tak boli....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz