niedziela, 26 maja 2013

Teatralne manewry


Hotelowe manewry w Teatrze Żeromskiego zapewniły nam wczoraj ogromną dawkę śmiechoterapii. Przy całym moim dystansie do fars (oczywiście również przy świadomości jak trudnym w pracy jest ten gatunek dla realizatorów) bawiliśmy się fantastycznie. Tekst, jak tekst, porządnie napisana farsa, ale chylę czoła przed zespołem. Piękne tempo, powyciągane w większości niuanse, całość właściwie bez przegięć i dociśnięć (oprócz jednej ze scen, która jest dla mnie jakimś takim wypadkiem przy pracy, kiedy widząc zespół doświadczonych aktorów, którzy przez cały czas dowodzą i tu swojego warsztatu i tego, że wiedzą co robią, nagle znajdują się, a my wraz z nimi w totalnie nie zrobionej, irytującej pod każdym względem scenie "wielkiej rewii" - i wówczas żałuję, że komandosi docierają dopiero na końcu(sic!)). Piszę o tej mojej refleksji nawiasowej, bo od wczoraj zastanawiam się nad źródłem takiego stanu rzeczy. Choć jak wiadomo, różne dyskusje popremierowe powodują utratę niejakiej niewinności odbioru i wie się, że to i tamto, a przez to to i to. Teraz jest to tym istotniejsze, bo nie będąc obecnie w żadnym z teatrów mam nieograniczoną wolność spojrzenia z dystansu na przeróżne aspekty naszej pracy zawodowej w ramach instytucji, zależności, powiązań i  szeregu czynników wiążących się z jej specyfiką. W wielu momentach zwielokrotnia to moją tęsknotę za pracą na łonie któregoś z moich wymarzonych teatrów. Czasem jednak obserwacje te powodują, że doceniam niezależność, wolność i dystans jaki daje praca na własną rękę. Bo czasem tak bardzo uwiera to, że priorytety mogą tak łatwo się upłynniać, wartości zanikać, a człowiekowi do człowieka jest czasem tak bardzo daleko, nie mówiąc już o szacunku i godności. I odwadze połączonej z odpowiedzialnością za człowieka z którym się pracuje.Smutne są te refleksje często. Na szczęście są ludzie, Ludzie Teatru, którzy tak pięknie potrafią dowieść, że to mogą być tylko wyjątki potwierdzające regułę czystości etycznej i moralnej. Potwierdzić to tak, żeby choć na chwilę kolejną w to uwierzyć. Bo wtedy chce się chcieć i można móc:):):):) Bo wtedy teatr staje się Teatrem, a ludzie Ludźmi.

Oprócz tego nagraliśmy z Sebem najbardziej spontaniczną scenę -demo na świecie. Po tak długim czasie sporadycznego stykania się z pracą zawodową akurat w tej kwestii trudno mi znaleźć dystans i tak okropnie rażą  niedociągnięcia. Ale z drugiej strony jak cudowną przyjemność sprawia choćby taki drobiazg, jak czuję organiczną radochę z korzystania z pamięci ciała, z przełamywania jego ograniczeń i zastania. To cudowne przełamywanie...:*:*:*:*:*:*:*

Dziś ruszam w kolejną podróż - Warszawo witaj na chwilę chociaż:):):) Zaczynamy z Krzysiem pracę nad moim mono-Bogiem. Adrenalina:):):):):) Przedziwne uczucie. Po raz pierwszy będę pracować nad własnym tekstem i okazuje się, że to o wiele trudniejsze na razie, przynajmniej przed zaczęciem niż praca nad tekstem "zastanym". Ale dzięki temu taka podróż jeszcze bardziej mnie pociąga, jeszcze bardziej ciekawi, jeszcze większe wyzwanie stanowi:):):):) I to, że mam nadzieję na spotkanie z Wami moi Drodzy Przyjaciele wreszcie, po tak długim czasie, z taką radością dla mnie:*:*:*:*:*:*:*:*:* Enjoy life:):):):)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz