środa, 29 maja 2013
Siedzę przy ZDROWEJ TARCIE Z KASZĄ GRYCZANĄ i nieco mniej zdrowej kawie frappe (jakkolwiek niezbędnej do funkcjonowanIA DZIŚ, BO MÓJ MÓZG I ORGANIZM POWOLI DAJĄ MI SYGNAŁY, ŻE mam natychmiast bezwzględnie zwolnić BO JAK NIE TO będzie foch;) i staram się zebrać myśli przed próbą. Na razie ze skutkiem opłakanym. Za to rozlewam frappe, rozrzucam puzzle monodramowe i hoduję mega mętlik w każdym zakamarku umysłu. To mi niestety wychodzi pierwszorzędnie.... eh...Ale nie o tym chciałam... Chodzi o to, że przygotowując się do dzisiejszej próby przeglądałam Chustkę CHUSTKI i poczułam przerażenie. Że mnie to przerasta, że nie dam rady mówić o tym, że to siedzi we mnie tak strasznie głęboko, że jest zadziwiająco bolesne i przerażające mówienie o tym głośno, ze sceny, tak prosto w relacji CZŁOWIEK-CZŁOWIEK. Za 10 minut zaczynamy. Ale przecież ja tak nie robię. Nie tchórzę, nie uciekam, nie poddaję się tak łatwo. Tym bardziej, że chcę o tym powiedzieć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz