Wczoraj w nocy zaczęłam pisać. Trudne. Nigdy nie mierzyłam się z takim materiałem. Kolejny raz uświadamiam sobie, że pomiędzy mężczyzną a kobietą jest ogromna różnica. Piękna, ale ogromna. A uchwycenie jej w słowach w dialogu jest dla mnie na razie trudniejsze niż Kilimandżaro. Ale wierzę, że z upływem czasu i pracy będzie coraz pełniejsze i że ludzie, którzy to kiedyś zobaczą znajdą w tym coś dla siebie ważnego. Bo chcę, żeby to było "po coś". A z tego co wiem, z tych słów, które dostałam, myślę, że warto. Na razie poznaję ją i jego i słucham o czym mówią, o czym myślą, dlaczego wszystko tak się skończy i jak się zaczyna.
Kolejny tomograf komputerowy. Już ich więcej nie chcę. Nie dość, że zgubiłam kulkę od kolczyka, to jeszcze przy podawaniu kontrastu moje żyły zupełnie się zbuntowały. Przesięki. Masakra. Po raz pierwszy od dawna wydawałam nieartykułowane dźwięki. A byłam przekonana, że oswoiłam już ból i ten absurdalnie niski próg odporności na ból. Niestety. Tu nie udało mi się siłą umysłu osiągnąć wszystkiego co chcę. Ale lewitować też JESZCZE nie potrafię:):):)
źródło: internet |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz