środa, 31 lipca 2013

ciągle szukam

Gdynia, moja Gdynia... już nie moja, ale w jakiejś części nieustannie we mnie. Spotkałam tak wielu cudownych Ludzi, tak mi bliskich w poniedziałkowy wieczór w Contrast Cafe w przy bulwarze. Tam, gdzie tyle razy siedziałam, tańczyłam, pracowałam, bawiłam się z dzieciakami. Napisałam na FB ogólną informacje, że jestem, bo zmęczenie po podróży i to, że nie wiedzieliśmy jak czasowo będzoie wyglądała nasza praca nad teledyskiem Dominica Johna nie pozwoliły mi na to wcześniej. Bardzo Wam wszystkim dziękuję za te kilka godzin, tym, którzy nie dotarli za to, że chcieli chociaż mim tak wariackiego i nad-spotanicznego kolejnego aktu socjalnego z mojej strony;););;)uwielbiam tych wspaniałych Ludzi, którzy wytrzymują ten survival spontaniczności. I było pięknie, bo otrzymałam spotkania po dwóch latach, do któych tęskniłam, a te, które były i tak po krótszym czasie, tak samo wytęsknione i wymarzone. Ci wspaniali Ludzie, morze i ja:):):)

Wczoraj od rana jesteśmy na planie. Fajne, kameralne studio, świetna ekipa, fajny materiał:):):) tylko znów na początku ta ogromna frustracja, bo chcąc zrobić wszystko "w punkt", robię wszystko nie tak, jak bym chciała. Mój organizm, moje narzędzie pracy, zardzewiało, zastało się znów. Frustracja, złość i popełniam błąd, który jest najgorszy. Zaczynam energię, która powinna isć w temat i w skupienie, tę energię zamieniam w złość na siebie, na niemoc, na ogranicznie. Wiem, że to nie jest konstruktywne.Wiem, że sama robię sobie krzywdę i osłabiam. No cóż, wdrażanie wtórne. Dziś znów od rana. Mamy lekkie poślizgi czasowe. A moje ciało i umysł niestety potwierdzają, że jest zbyt wcześnie na ruszenie pełną parą w życie zawodowe bez trzymanki. To co robię, moja pasja, mój teatr, film, są mi najbliższe i dają mi tyle radości. Na razie niestety umysł chce, a ciało nie może...czas i cierpliwość...

1 komentarz: