poniedziałek, 24 czerwca 2013

śni mi się i śni


uwielbiam spać, a ostatnio śpię jeszcze więcej niż mogłabym wyśnić. wczoraj przespałam większą część dnia. tak po prostu. organizm chyba się tego domaga. ale oprócz ej fizjologicznej funkcji uwielbiam jeszcze jeden aspekt spania. właściwie to nawet trzy. Primo: możliwość przytulania się do Seba (mogę wpisywać to absolutnie w rubrykę "hobby"), secundo: przytulanie się do mnie kotów (mruczenie powoduje, że odpadam już przy drugim "takcie" mruczanda":)), tertio: bo mi się śni. A śni mi się więcej niż roczna statystyka w bollywoodzie:) śni mi się dynamicznie, z akcją, z jej zwrotami, z kolorami. Był nawet relatywnie nieodległy czas, kiedy perspektywa snu była dla mnie wręcz męcząca, bo tyle się w tych moich snach działo. Tak jak bym co noc była na maratonie filmowym. Dziś też mi się śniło. Trochę chodzenia, wędrowania, podróżowania, trochę magii, trochę akcji. I to, że w wszyscy chciali mi stawiać drinki, a ja skromnie tylko piwo zamiast jakiegoś mohito czy whisky z colą. No nawet we śnie nie potrafię się zachować;)




Siódmy anioł

Siódmy anioł
jest zupełnie inny
nazywa się nawet inaczej
Szemkel

to nie co Gabriel
złocisty
podpora tronu
i baldachim

ani to co Rafael
stroiciel chórów

ani także
Azrael
kierowca planet
geometra nieskończoności
doskonały znawca fizyki teoretycznej

Szemkel
jest czarny i nerwowy
i był wielokrotnie karany
za przemyt grzeszników

między otchłanią
a niebem
jego tupot nieustanny

nic nie ceni swojej godności
i utrzymują go w zastępie tylko ze względu na liczbę siedem

ale nie jest taki jak inni

nie to co hetman zastępów
Michał
cały w łuskach i pióropuszach

ani to co Azrafael
dekorator świata
opiekun bujnej wegetacji
ze skrzydłami jak dwa dęby szumiące

ani nawet to co
Dedrael
apologeta i kabalista

Szemkel Szemkel
- sarkają aniołowie
dlaczego nie jesteś doskonały

malarze bizantyjscy
kiedy malują siedmiu
odtwarzają Szemkela
podobnego do tamtych

sądzą bowiem
że popadliby w herezję
gdyby wymalowali go
takim jak jest
czarny nerwowy
w starej wyleniałej aureoli


http://www.youtube.com/watch?v=2Lz4sAmcZ70

Czytam Chustkę nadal. Poznaję dzięki niej dużo, bardzo dużo. Siebie, raka, muzykę, teksty. Wdzięczność... i smutek, że nie mogę jej tego powiedzieć. Przypominam sobie pierwszy raz, kiedy zetknęłam się z jej osobą poprzez wpisy na stronie Rak'n'Rolla. I pamiętam zdziwienie wynikające z obecności tam, wśród wielu komentarzy przepełnionych podziwem, życzliwością, ciepłem, także takich, które były przykre. Pisano w nich o tym w jaki sposób odnosiła się czasem do swoich wirtualnych korespondentów, a także o kontrowersjach jakie budziło jej pisanie. Zadziwiły mnie wówczas te komentarze. Czytałam je krótko po śmierci Joasi. W trakcie mojej walki z rakiem, która dopiero nabierała prędkości. Dopiero się rozpoczynała. Dziś z perspektywy prawie dwóch lat jej trwania, kończąc czytanie Chustki poczułam smutek, że tak późno o niej usłyszałam. Za późno. Chociaż wierzę, że tak po prostu miało być. Bo wierzę, że wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Ale kończąc Chustkę właśnie dziś tak bardzo chciałabym, żeby ci, którzy w ten sposób komentowali osobę Joasi i wszystko co się z nią wiązało, żeby przeczytali tę książkę. Bo warto na chwilę zatrzymać się i spojrzeć na wszystko z tej perspektywy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz