czwartek, 20 czerwca 2013

rak powstaje z poczucia winy


od zawsze budowano we mnie poczucie winy. to niebywałe jak na tym "twardym dysku" dziecięcego i młodzieńczego mózgu zapisują się informacje generowane przez "słowa i wymagania z miłości płynące". Potem spotykamy ludzi, którzy w jakiś sposób wyczuwają słabsze strony i ugruntowują ten skrupulatny zapis. Dzięki temu powstają zastępy "małych wojowników" toczących codzienne batalie o poczucie, że coś znaczą, że to co robią jest dobre, że mogą być kimś, że MOGĄ. Do tej pory zadziwia mnie jak najbliżsi potrafią pracować nad taką "ścieżką nieustannych przewartościowań". Jak wiele energii trzeba włożyć codziennie w to, żeby nie słyszeć ciągle z tyłu głowy tych magicznych " przecież ty tego nie zrobisz", "wszyscy jesteśmy tacy przeciętni", "co znowu zrobiłaś", "pewnie to twoja wina". No więc kurwa to nie jest MOJA WINA. Mam dość spotykania na swojej drodze takich Grażyn K. , które swoją nieumiejętność w pracy przekładają na robienie sobie ze mnie "dziewczynki do bicia". Mam dosyć sfrustrowanych demiurgów, którzy tłumaczą mi co to trzecia generalna i nestor, a siłę spektaklu nad którym pracujemy rozdrabniają na utrzymaniem wizerunku wielkiego artysty. Nie mówiąc już o starych, tak STARYCH ludziach, nie dojrzałych, nie pięknych w swojej klasie i pięknie doświadczenia, ale starych, małych, sfrustrowanych ludzi, starych aktorów w tym wypadku takich jak Maria M. Mariusz M. Małgorzata T i inni, którzy dają rady, pozwalające im czuć się "żywymi", a w gruncie rzeczy odsłaniają ułomności, pokazują, że hipokryzja, słabość i wypalenie jest jedynym co im pozostało. Jestem podatna na poczucie winy, na brak wiary w siebie. Pracuję nad tym od zawsze. I od dwóch lat wreszcie czuję, że wiem mniej więcej gdzie jest meritum sprawy. Gdzie jestem ja, taka jak chcę. I nie potrzebuję kompromisów. Bo przy całej świadomości pracy jaką muszę nad sobą jako człowiek i jako aktorka wykonać, nie zamierzam już przepraszać, czuć się gorsza i pozwalać na sytuacje, w których mając problem, bo ktoś bliski zarzuca mi coś co mnie po prostu przerosło, ale też nie jest podstawą do żalu wyrażonego w takiej formie, już nie chcę w takiej sytuacji słyszeć od kogoś tak blisko I NIE JEST TO MĄŻ, BO ON JEST REMEDIUM NA CAŁE ZŁO, "co znowu za numer odwaliłaś". No więc odpowiadam uprzejmie. Nie odwaliłam żadnego numeru. I proszę zwracać się do mnie z szacunkiem, bo absolutnie na niego zasługuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz