Ciągle brak mi czasu na
życie. Nieustannie gonię za tą maksymalną intensywnością, którą
chcę czuć cała sobą, żeby to życie nie tylko przeżyć, ale
odczuć, doświadczyć, zachłysnąć się nim. Czasem czuję, że
pędzę zbyt szybko, że jestem jak szczeniak na bieżni dla dużych
psów i „gubię łapy” bo nie wyrabiam. Wówczas zaczynam się
złościć, warczeć, frustrować. Ale kiedy stawiam się do pionu,
przestawiam na program „calm down”, kiedy zaczynam żyć uważnie,
otwieram się na to, co przynosi mi życie, z pełnym zaufaniem, że
wszystko przychodzi we właściwym momencie, bo Tamten na Górze
nigdy nie mruga, więc nie przeoczy niczego, co się dzieje i dziać
powinno, wówczas czuję się wolna. Wolna i szczęśliwa. Jakie to
niezwykłe, bo w „Bogu, który jest kobietą o jednej piersi”
używam tych dwóch słów do opisania tego wszystkiego, za czym tak
bardzo tęskniłam przez ostatnie trzy lata. Być może przez całe
życie. Być może to oznacza, że wreszcie dorastam. Przynajmniej
częściowo, bo przeróżne sytuacje pokazują mi nieustannie jak
bardzo tej dojrzałości mi brakuje, jak ten deficyt powoduje, że
zaczynam się miotać, gubić, jestem na bardzo cienkiej granicy,
która tak łatwo przekroczyć, a za którą jest to wszystko czego
nie cenie, czego nigdy nie zaakceptuję. Jedak to, że zawsze zostaję
po tej właściwej stronie, mimo że czasem tak niewiele brak, chyba
daje nadzieję, że kiedyś może będę mądrym człowiekiem. Na
razie czuję się szczęśliwa i wolna. I wiem, że jestem po
właściwej stronie.
Festiwal Szekspirowski.
Kilka dni, które znów tyle mi dały, tyle zmieniły, tak bardzo
zainspirowały, zachwyciły. Cudowni Ludzie, którzy pokazali mi jak
piękny jest Teatr. Jak bliski. Jak uniwersalny. Divadlo Kontra.
Przepiękni Ludzie, niezwykli Artyści. Jeden z tych momentów, kiedy
Teatr staje się tak silnym nośnikiem emocji, że aż boli. Kiedy
widzę jaką niezwykłą wartością jest właściwie użyty warsztat
zawodowy i jak to wszystko, w połączeniu z Ludźmi, którzy szukają
Jakości, chcą mówić o sprawach Ważnych, mówią o tym w tak
niebywale intensywny sposób, staje się wszystkim tym czgo zqwsze
szukam w Teatrze, co powoduje, że jest mi tak potrzebny. Bo wówczas,
w konfrontacji z nim czuję, że żyję, że oddycham, że dotyka
mnie coś co jest wokół. Mam takie przepiękne poczucie, że żyję
naprawdę, że nie ma w tym moim życiu tych kompromisów, które
powoduję, że żyje się nie żyjąc i umiera każdego dnia.
Potrzebuje takiego życia, takiego teatru i jestem tak ogromnie
wdzięczna, za to, że czasem mogę to wszystko poczuć.
Oprócz tego tak niezwykłą
rzeczą są Spotkania. Spotkania z Ludźmi, którzy wnoszą tak wiele
piękna w moje życie. I ci wspaniali, którzy są w nim od tak
dawna. Znów, oczywiście;) nie udało mi się prawie z nikim
zobaczyć, ale staram się kontynuować naukę spokoju. Nauczyć się,
że czas nie jest z gumy i czasem nie ma możliwości spędzenia
choćby chwili dodatkowo z Przyjaciółmi. Mam nadzieję, że ich
kredyt cierpliwości tę naukę również obejmie:):):)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz