środa, 18 grudnia 2013

zwolnienia/ rekolekcyjne zatrzymania

Schodzi ze mnie zmęczenie. Podróże, emocje, dużo dziania się. Wspaniałego. Intensywnego. Ale eksploatującego. Nie mam siły. Zawieszam się. Robię coś, przerywam i siedzę przez kilka minut w stanie zawiechy, bo nie mam siły. To znaczy, że jeszcze nie jestem aż tak sprawna jak bym chciała. Ale to tylko maleńka niedogodność. Bo przecież żyję. Na max. Najpełniej jak się da:):):):) Dziś lista rzeczy do zrobienia " na wczoraj" leży przede mną i uśmiech się. I będzie ok:):):) Dziś Shiva na spacerze pokazała mi jak wygląda pies na ścieżce Zen;) stała przez pięć minut i wpatrywała się w jakieś żyjątko (???) które gdzieś w trawach swoje małe życie spędzało. Pięć minut całkowitego skupienia i bezruchu:):):) Nasz pies jest cudowny:):):)






Mój Mąż ma rękę w gipsie... Prawdziwy Facet, który jest jak skała i moja opoka w słabszym czasie czuje się źle. A przecież to nic nie zmienia, a wprost przeciwnie jeszcze bardziej widać jak jest dzielny i mocny. Oprócz tego chociaż minimalnie mogę poczuć to, w jaki sposób opiekował się mną w trakcie choroby. Tyle, że to drobinka, mała cząsteczka tego. Tym bardziej jestem mu wdzięczna. Mam szczęście. Mój Mąż jest najwspanialszym Mężczyzną na całym świecie:):):):):) Mój Mąż:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz