środa, 23 kwietnia 2014

granica

31 miesięcy. prawie 32. leczenia. ostatnio dużo myślałam nad źródłem chaosu, który mnie ogarnął. taki specyficzny czas kiedy jest zbyt mało konkretow, organizacji, czasu, zbyt wiele chęci, poczucia winy i niewiadomych. dziś obejrzałam "Now is good"


najpiękniejszy i najmądrzejszy film o życiu, odchodzeniu, pogodzeniu z nieuniknionym, życiu pełnym najbardziej i intensywnym tą intensywnością, która nadaje mu sens.

i chyba częściowo zrozumiałam to, co gdzieś jest mi wiadome od dawna, ale i tak ciągle pozostaje trochę poza rozumieniem. bo nieustannie jestem w ZAWIESZENIU. nie przekraczam granicy w żadną stronę. nie jestem po stronie życia i nie dostaję jednoznacznej informacji jesteś zdrowa, ani ni jestem po stronie śmierci i nie mam JEDNOZNACZNEJ informacji, że mam kolejnego raka. dwukrotnie szłam na wizyty, które w tym roku miały być dla mnie wizytami pożegnalnymi z onkologią (oczywiście z całą świadomością potrzeby kontroli i regularnych badań, ale będących elementem NORMALNEGO życia. i dwukrotnie okazywało się, że nadal nie mogę się "zaszufladkować" ani jako zdrowa, ani jako chora. 31miesięcy. chciałabym wiedzieć jak długo jeszcze. cokolwiek. jak długo jeszcze będę się leczyć. jak długo jeszcze będę żyć. jak długo jeszcze muszę czekać żeby wrócić do czynnej pracy w teatrze. człowiek potrzebuje konkretów, informacji, żeby zbudować sobie jakieś ramy. może to właśnie ta lekcja, której jeszcze nie odrobiłam. może właśnie nie powinnam potrzebować tych informacji, tylko żyć z dnia na dzień. może wówczas wszystko się ułoży. bo wiem, że jakiejś lekcji nie dodrobiłam skoro to jeszcze trwa. czegoś się nie nauczyłam. tylko czego?

1 komentarz: