poniedziałek, 15 grudnia 2014
umiejętność cieszenia się
przestałam potrafić cieszyć się. przez całe życie była to jedna z moich najmocniejszych stron, ta dziecięca radość z rzeczy małych i dużych, która powodowała, że świat był piękniejszy. wiem, że ostatnimi czasy jest trudno. ale przecież już wiele razy było trudno. może nawet dużo trudniej. ale pierwszy raz widzę, że w tym wszystkim straciłam umiejętność cieszenia się. i to jest przerażające. bo mam z czego za 14 dni przeprowadzamy się do wymarzonego mieszkania, dziś dostałam zaproszenie na casting do świetnego spektaklu, w styczniu oprócz udziału w WOŚP w 3mieście będę miała mega radość prowadzić warsztaty teatralne w Teatrze w Oknie, a w przyszłym roku prawdopodobnie jadę na kilka dni do Hamburga z naszym Shakespeare'm. tyle PRZEOGROMNYCH POWODÓW DO RADOŚCI. więc co się dzieje w człowieku, co w nim zanika, co zostaje zniszczone, że nie potrafi się cieszyć? ja wiem, że chcę się cieszyć, że chcę mieć w sobie to Wewnętrzne, roześmiane Dziecko, żeby żyć naprawdę. bo teraz czuję, że żyję częściowo. a przecież tak bardzo na to szkoda czasu... mimo to, Dorotko, moja Dobra Wróżko, DZIĘKUJĘ:*:*:*:*:*:*:*:*
piątek, 12 grudnia 2014
zwrotnik
czasem nasze życie osiąga punkt zwrotny. dosłownie. albo nastąpi w nim przewrót, albo nie ma już nic. moje właśnie doszło do takiego momentu. jestem zmęczona i wypalona. nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę aż tak dotkliwie odczuwać taki stan. wypalenie. można stwierdzić, że zupełnie irracjonalne. przecież z jednej strony ostatnio zaistniało pasmo sukcesów. Wspaniała II nagroda Festiwalu Monodramu Monoblok, przyznanie mi stypendium artystyczno-naukowego dla najlepszych studentów, dzięki czemu znalazłam się w grupie 7 osób, które zostały wyróżnione z 70 za swoje osiągnięcia artystyczne i naukowe. Znaleźliśmy wreszcie mieszkanie, które dzięki rzeczonemu stypendium wreszcie możemy wynająć. jest wspaniałe. przestronne, piękne i pełne ciepła. dom. wreszcie po trzech latach możemy mieszkać sami. jeszcze tylko 17 dni. oprócz tego nasi cudowni Przyjaciele dokładają wszelkich starań, aby pokazać nam, że niemożliwe jest możliwe i że wreszcie pojawiają się perspektywy spektakl, warsztatów, działania (Justynko i Łukaszu jesteście WIELCY:*).
wszystko jest wspaniale. więc dlaczego tak bardzo nie mam siły wziąć się za cokolwiek, szukać nowych możliwości, otwierać sobie nowych perspektyw? czuję się wypalona. zmęczona. nie umiem cieszyć się tymi wszystkimi zwycięstwami i cudami. może dlatego, że dzieją się różne rzeczy, o których nawet tu nie chcę pisać, bo są zbyt osobiste, bo szwankują płaszczyzny, które jeszcze jakiś czas temu były filarami, może brakuje mi poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, rozwoju. bo stoję w miejscu i czuję, że te płąszczyzny, które były trampoliną, teraz blokują, uziemiają... jak dużo trzeba stracić, żeby wiedzieć, że jest tak jak powinno?...
Subskrybuj:
Posty (Atom)